Tak właściwie, nasza postać wolałaby już dawno wymazać swoją przeszłość z myśli i zacząć żyć teraźniejszością, lecz.... Ta wiele go nauczyła. Nie bez powodu nie odpowiada na wszystkie pytania związane z nią. Azazel. Wolfdog'owy Kelpie, urodzony na ulicy wraz z trójką rodzeństwa. No i... Dysząca suka, uciekająca przed odpowiedzialnością. Jego dzieciństwo pozornie... Było.. Normalne i spokojne. Mógł być psem normalnym, zrównoważonym i ustatkowanym. Niestety prawda jest inna. Nigdy, nawet przez parę sekund nie był obdarowany odrobiną miłości, wsparcia czy... Pomocy. Nie obwinia rodzicielkę o to. Pewnie też była tak traktowana, lecz, heh... No cóż. Azazel stał się taki sam. Jego matka była raczej osobą, która myślała głównie o sobie. Ale jednakże naiwna. Tylko z pozoru była idealną nieskazitelnością. Jej piękność to tylko przykrywka, pod którą się kryje pierdolnięta morderczyni. Lecz, powracając do tematu... Azazel nie znając jej imienia nazwał ją Kyllie. Po prostu, Kyllie. Nigdzie tego nie ujęliśmy. Kyl należała do ulicznego gangu (a tak seriously - była zabawką) i tylko myślała, że jest taka popularna. Przywódcą był Halt. Znany jako zabójca, czy też... ,,Nauczyciel" życia. Zrównoważony, o dziwo. Po Azazelu od dnia jego narodzin spodziewano się tylko dwóch rzeczy:
urody matki i umiejętności ojca. Z rozkazu Halt'a miał skrócone
dzieciństwo, już od najmłodszych lat miał być traktowany jako uczeń.
Siedział wśród o wiele starszych psów, ucząc się tego co oni - sztuki
walki. Jego niezwykle chłonny umysł, był zwyczajnie zbyt młody by
poradzić sobie z takimi treningami. W ten właśnie sposób na jego
serduszku pojawiła się pierwsza ciemna rysa. Rósł i zaczął spełniać wszystkie ich wymagania. Był sprytny, silny, zabójczy i do tego przystojny. Co z tego? Był też chamski, arogancki i agresywny. Nie krył się z niczym, a jako taki szacunek okazywał tylko względem
swojej matki . Nic więc dziwnego, że syn przywódcy - Patrick widział w nim
zagrożenie. Właśnie, kim był Patrick? Odpowiedź brzmi: był nijaki i zdawał sobie z
tego sprawę. Niewielki. Nieszczególnie inteligentny, nie był też
uzdolniony w żadnej innej dziedzinie. Jedynak, wyglądający jak nieudana
mieszanka dalmatyńczyka i owczarka szwajcarskiego. Od urodzenia z
niepokojem obserwował rozwój Azazela. Wiele razy próbował namówić ojca by
coś z nim zrobił. Nie przyniosło to jednak żadnych skutków. Mimo
paskudnego charakteru, jakim odznaczał się Azazel, cała sfora była z niego
dumna. Cieszyła się, że ma idealnego wojownika - co z tego, że zabójcę?
Wiele par chciało wydać za niego swoje córki, licząc na bajeczne
potomstwo. Jednakże Azazel nie przejawiał zainteresowania na tym punkcie.
Odpowiedź leży w tym, iż nikt nie brał pod uwagę jego wieku. Był za
młody by myśleć o takich sprawach. A to, że wyglądał jak dorosły, nie
miało znaczenia, jeśli chodzi o psychikę. Tłum go męczył. Wiecznie
wlepione w niego ślepia, pełne aprobaty słowa, uprzejme uśmiechy ...
miał ochotę od tego uciec, chciał by go znienawidzili. Nie cierpiał gdy
wszyscy traktowali go jak bóstwo. Zaczął więc coraz bardziej się cofać,
oddalać, uciekać ... Coraz więcej czasu spędzał w samotności bądź z krukiem, którego darzył szacunkiem i który był jego nauczycielem. Mogło by
się wydawać, że Kyllie i Halt są jedynymi osobami, które traktują go
normalnie. Nie licząc morderczych treningów. Ale i tak było to lepsze od
wpatrzonego weń tłumu. I tak oto Az wyrósł na samotnika, który nie
lubi być w centrum uwagi.
Patrick miał dość. Jego ojciec był wpatrzony w Azazela jak w obrazek.
Wychwalał go jako chlubę sfory i łechtał swoje ego, mówiąc, iż wszystko
za sprawą jego decyzji. Nikt nie zauważył zmian w zachowaniu Azazela. Ot
jeszcze jedno dziwactwo i tyle. Stosunek psów do syna Halta nie zmienił
się ani odrobiny. Patrick zaciskał szczeki w bezsilnej złości. Chciał za
wszelką cenę zmyć z powierzchni ziemi, tego przemądrzałego czarnego bobka. W jego główce zaczął formować się plan. Coraz częściej
spędzał czas na treningach, a nie sam na sam z suczkami bądź w jadalni z
kieliszkiem. Miał on jeden cel - wyeliminować Azazela, a jako, że nikt
nie przyznawał mu racji, musiał zrobić to sam. Tymczasem Azazela z rzadka
widywano w centrum gangu i prawie nigdy w pobliżu innych psów.
Większość czasu spędzał sam w lesie, nad rzeką (gdzie nauczył się
pływać) bądź na treningach. Teoretycznie mógł już skończyć treningi i
tylko od czasu do czasu coś tam poćwiczyć. Jednak na wszelkie takie
propozycje odpowiadał "nie". Jego wyobcowanie zaowocowało tym, iż nie
zauważył knowań Patricka. Był zupełnie nieprzygotowany, gdy wracając
wieczorem po męczącym treningu natknął się na młodego alfę, który
powiedział jedynie - Wyzywam cię na pojedynek, Azazelu . W kelpie krew się zagotowała, a zmęczenie minęło
momentalnie. Ten wypierdek chciał z nim konkurować?! Z sadystycznym
uśmieszkiem przyjął wyzwanie.
Patrick po paru dniach został odnaleziony martwy. Azazel ukrywał się jeszcze częściej od czasu morderstwa, więc był jedynym podejrzewanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz